Wprowadzenie w błąd

5/5 - (1 vote)

Dla zrozumienia terminu „reklamy wprowadzającej w błąd” pomocne wydaje się sięgnięcie do instytucji zbliżonych, tj. pojęcia „błędu” występującego na gruncie szeroko rozumianych postanowień prawa cywilnego.[1] [2] [3] [4]

Na gruncie kodeksu cywilnego przez termin „błąd” powszechnie rozumie się mylne wyobrażenie o rzeczywistym stanie rzeczy lub brak takiego wyobrażenia.

Stanowi on wprawdzie wadę samego oświadczenia woli, przeważnie jednak powstaje już na etapie podejmowania decyzji. W prawi cywilnym wystąpienie błędu jako wady oświadczenia woli pozwala na uchylenie się od skutków jego złożenia, o tyle o ile zostaną spełnione prawem przewidziane przesłanki. Kodeks cywilny w art. 86 przewiduje kwalifikowaną postać błędu, którą określa mianem podstępu. Podstępnym jest błąd, który wywołała jedna ze stron oświadczenia lub osoba trzecia przy wiedzy jednej ze stron.

Pamiętać należy, iż nie każda reklama pomimo nieprawdziwej lub niepełnej treści jest reklamą wprowadzającą w błąd. W polskim systemie prawa reklama ma charakter wprowadzający w błąd, jeżeli są spełnione łącznie dwie przesłanki:[5]

  • po pierwsze reklama musi rodzić ryzyko konfuzji w obrocie, czyli wywoływać mylne wyobrażenie o rzeczywistym stanie rzeczy lub brak takiego wyobrażenia;
  • a po drugie reklama może wpłynąć na decyzję klienta co do nabycia towaru lub usługi, czyli musi posiadać zdolność kierowania wyborem dokonywanym przez klienta, posiadać pewien „ciężar gatunkowy”, a więc nosić znamiona istotności.

Jak wynika z treści wyżej przedstawionych przesłanek z reklamą wprowadzającą w błąd mamy do czynienia wówczas, gdy powstałe na podstawie reklamy wyobrażenia nie są zgodne ze stanem rzeczywistym (reklama wywołuje konfuzje w obrocie). Decydujące znaczenie mają wyobrażenia adresatów reklamy (kryterium subiektywne), a nie opinie reklamodawców czy agencji reklamowych. Przy czym nie ma znaczenia, czy informacje zawarte w reklamie wprowadzającej w błąd są fałszywe czy prawdziwe, ale czy są mylące [6]. Reklama jest myląca gdy informacje w niej zawarte są nieprawdziwe lub nawet prawdziwe, ale zarazem dwuznaczne lub niepełne (przemilczenia). Ustawa o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji nie wymaga rzeczywistego wprowadzenia w błąd. Wystarczy okoliczność wystąpienia takiego zagrożenia, przy czym delikt z art. 16 ust. 1 pkt. 2 jest spełniony niezależnie od winy sprawcy [7] [8] [9] [10] [11].

Dokonując stosownych ocen, organ orzekający nie ma więc obowiązku ustalania faktycznych skutków rynkowych takiej reklamy.

Surowość tego rozwiązania jest jednakże złagodzona, ponieważ w myśl art. 16 ust. 1 pkt. 2 nie każda reklama wprowadzająca w błąd jest czynem nieuczciwej konkurencji. Przedmiotem zainteresowania z.n.k.U. jest tylko taka reklama wprowadzająca w błąd, która może wpłynąć na decyzję klienta co do nabycia towaru lub usługi.

Możliwość wprowadzanie w błąd przez reklamę ustala sędzia in casu na podstawie swojego doświadczenia życiowego stosując jako miernik wzorzec przeciętnego klienta. Decydujący wpływ na wyrok sądu mają zwykle wyniki badań opinii konsumentów, przeprowadzone przez kompetentne placówki badawcze. Nie umniejsza to roli sądu, ale zbliża orzecznictwo do realiów społecznych . Rozwiązanie to pozwala relatywizować zjawisko wprowadzenia w błąd [12]. Powstanie pytanie jakie kryteria decydują o wystąpieniu ryzyka błędu. Z jednej strony należy wziąć pod uwagę cechy adresatów przekazu reklamowego, z drugiej zaś koniecznym wydaje się zastanowienie nad okolicznością, czy dla oceny tego ryzyka ma znaczenie ilość osób, które mogłyby być wprowadzone w błąd.

Niewątpliwie wzorzec odbiorcy reklamy powinien być zobiektywizowany. W nauce prawa postuluje się, aby wzorem praktyki państw wysoko rozwiniętych uznać, iż z przypadkiem reklamy wprowadzającej w błąd mamy do czynienia, gdy wypowiedź ta może być rozumiana niezgodnie z rzeczywistym stanem rzeczy przez „nie nieznaczącą” część jej adresatów [13]. Jednakże według ustalonego orzecznictwa, o wprowadzeniu w błąd można mówić w odniesieniu do „przeciętnego” odbiorcy przekazu reklamowego, co oznacza, iż zdezinformowanie przez daną reklamę przykładowo 10% jej odbiorców nie jest wystarczające do stwierdzenia przez sąd jej nieuczciwości [14]. Przedstawiciele doktryny zauważają także, iż wyższe wymagania co do odsetka osób prawidłowo rozumiejących treść reklamy należy stawiać reklamie skierowanej do odbiorców szczególnie podatnych na informacje o charakterze perswazyjnym tj. adresowaną do dzieci czy osób chorych [15]. Mając na uwadze powyższe należy ponadto pamiętać, o segmentacji odbiorców przekazu reklamowego, czyli o tym, że reklama jest kierowana jedynie do pewnej grupy osób (tzn. potencjalnych klientów). Wynika z tego, iż o tym czy dana reklama wywołuje konfuzje w obrocie decyduje opinia tych osób, do których reklama jest kierowana [16].


[1]   zob. E. Nowińska, Zwalczanie… op. cit.s 101

[2]   ustawa z dnia 23 kwietnia 1964r. kodeks cywilny (Dz. U. 1964, Nr 16 poz. 93)

[3]   A. Wolter za E. Nowińska, Zwalczanie… op. cit.s. 101

[4]   zob. E. Nowińska, M. du Vall, Komentarz do ustawy o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji, Warszawa 2001, s. 158

[5]   zob. I. Wiszniewska, Polskie… op. cit. s. 32; I. Wiszniewska, Ochrona przed reklama wprowadzająca w błąd, PPH 1996/2, s. 4

[6]   M. Chudzik, A. Grzywacz, A. Ktaczyński, Prawo… op. cit.

[7]   E. Nowińska, Zwalczanie… op. cit.s 106

[8]   zob. I Wiszniewska [w:] J. Szwaja, Ustawa… op. cit. s. 456

[9]   E. Nowińska, M. du Vall, Komentarz… op. cit.s. 158

[10] A. Tomaszek, Nieuczciwa… op. cit. s. 38

[11] zob. I. Wiszniewska, [w:] J. Szwaja, Ustawa… op. cit.s. 458

[12] zob. E. Nowińska, Zwalczanie… op. cit.s 107

[13] R. W. Kaszubski, A. Pietrasik Obchodzenie przepisów o zakazanej i nieuczciwej reklamie, MoP 1996/1, s. 33

[14] I. Wiszniewska, Polskie… op. cit. s. 34

[15]  tzn. podział konsumentów ze względu na cechy demograficzne (np. płeć, wiek, wykształcenie) lub psychologiczne (np. osobowość, preferowane wartości) za: A. Falkowski, T. Tyszka, Psychologia zachowań konsumenckich, Gdańsk 2001 s. 265

[16] I. Wiszniewska, Ochrona… op. cit. s. 5

Miejsce reklamy leków i usług medycznych w przepisach prawa farmaceutycznego

5/5 - (1 vote)

Obowiązujące przepisy o reklamie leków zawarte są głównie w ustawie o prawie farmaceutycznym[1] oraz rozporządzeniu Ministra Zdrowia w sprawie reklamy produktów leczniczych[2]. Przy interpretacji obecnych przepisów należy brać pod uwagę również przepisy kodeksu farmaceutycznej etyki marketingowej leków wydawanych wyłącznie z przepisu lekarza z 14 listopada 1997 r. oraz kodeksu farmaceutycznej etyki marketingowej dla produktów leczniczych dostępnych bez recepty (OTC) z 21 listopada 2000 roku.

Choć przepisy te są one jedynie wyjaśnieniem zasad dobrych praktyk marketerów narkotyków, a nie normami prawnymi, mają duże znaczenie praktyczne. Kodeksy te zostały opracowane przez wszystkie liczące się stowarzyszenia czy izby firm farmaceutycznych, a na ich rangę niewątpliwie wpływają konsultacje z Ministrem Zdrowia.

Po wejściu w życie nowej regulacji – ustawy o lekach – obowiązuje art. 52-64 (wcześniej obowiązywała ustawa o kontroli leków, materiałów medycznych, aptek, hurtowników i leków z 1991 r.). Rozporządzenie to jest bezpośrednio oparte na dyrektywie w sprawie reklamy leków z dnia 31 marca 1992 roku[3].

Niewątpliwie przy interpretacji polskich norm należy brać pod uwagę zapisy Dyrektywy.

Reklama leków wprowadzona ustawą o lekach nie jest zdefiniowana w obowiązujących przepisach. Promocja produktu leczniczego to działalność polegająca na informowaniu i promowaniu stosowania produktu leczniczego w celu zwiększenia liczby recept, oferowania, sprzedaży lub konsumpcji produktów leczniczych. Dlatego muszą być spełnione dwa warunki: informacja o leku i zachęcanie do jego stosowania. Ustawa ta nie rozdziela warunków sponsoringu i promocji sprzedaży. Zgodnie z jej art. 52 ust. 2 reklama obejmuje sponsorowanie kongresów medycznych i farmaceutycznych, kongresów medycznych oraz imprez promocyjnych. Reklama obejmuje również działania przedstawicieli medycznych i handlowych.

W artykule 55 ustęp 2 prawa farmaceutycznego zawarto szczegółowe wyliczenie treści, których obecność w reklamie produktów leczniczych, które są kierowane do publicznej wiadomości jest niedozwolona.

Z pojęcia „reklama” wyłączone są jedynie działania informacyjne. Prawo podaje przykład takich działań:

  1. Korespondencja z niepromocyjnymi materiałami informacyjnymi odpowiadającymi na pytania pacjenta dotyczące konkretnego leku, pod warunkiem braku zachęty do zakupu leku (co najwyżej szczegółowe właściwości i sposób aplikacji).
  2. Informacje o charakterze informacyjnym, w szczególności o zmianach opakowań, ostrzeżenia o skutkach ubocznych, katalogi handlowe i cenniki, katalog reklamowy nie jest zamknięty, istotny jest brak treści reklamowych.
  3. Informacje o zdrowiu lub chorobie ludzi lub zwierząt (w tym na przykład ogólne porady dotyczące przyjmowania leków z określonej grupy, ale nie konkretnego leku).

W reklamach produktów leczniczych nie należy sugerować, że wynajęty do reklamy aktor jest lekarzem. Sugerowanie może w tym przypadku dotyczyć zarówno językowej warstwy reklamy (np. poprzez zwroty: „zalecam produkt moim pacjentom”), jak i sposobu przedstawienia osób biorących w udział w reklamie (np. aktorzy posługujący się przyrządami medycznymi, scenografia odwzorowująca gabinet lekarski, aktorzy ubrani w fartuchy lekarskie itp.)[4].


[1] Ustawa z dnia 6 września 2001 r. Prawo farmaceutyczne (Dz. U. z dnia 31 października 2001 r. Nr 126, poz. 1381 z późn.zm).

[2] Rozporządzenie Ministra Zdrowia z dnia 16 grudnia 2002 r. w sprawie reklamy produktów leczniczych (Dz. U. z dnia 24 grudnia 2002 r. Nr 230, poz. 1936).

[3] Nr 2001/83/EC z 6 listopada 2001 r.

[4] K. Grzybczyk, Reklama produktów leczniczych,[w:] M. Kępiński (red.), Rynek farmaceutyczny a prawo własności intelektualnej, Warszawa 2013.

Udaremnienie przeprowadzenia legalnego zebrania art. 260 k.k.

5/5 - (1 vote)

Wstęp

W demokratycznym państwie prawa jednym z podstawowych praw obywatelskich jest prawo do zgromadzeń, które obejmuje możliwość organizowania i uczestniczenia w zebraniach, wiecach czy manifestacjach. Prawo to jest wyrazem wolności wyrażania opinii i umożliwia obywatelom wywieranie wpływu na decyzje publiczne oraz angażowanie się w życie społeczne i polityczne. W Polsce prawo do zgromadzeń jest zagwarantowane przez Konstytucję RP w art. 57, który stanowi, że „każdemu zapewnia się wolność organizowania pokojowych zgromadzeń i uczestniczenia w nich”.

W celu ochrony tego prawa ustawodawca wprowadził do polskiego Kodeksu karnego przepis art. 260, który penalizuje działania mające na celu udaremnienie przeprowadzenia legalnego zebrania. Przepis ten ma na celu ochronę wolności obywatelskich, zapewniając, że wszelkie próby uniemożliwienia legalnych zgromadzeń będą traktowane jako przestępstwo. Artykuł ten odgrywa istotną rolę w kontekście ochrony praw człowieka, szczególnie w sytuacjach, gdy osoby lub instytucje próbują ograniczyć wolność zgromadzeń.

Art. 260. Kto przemocą lub groźbą bezprawną udaremnia przeprowadzenie odbywanego zgodnie z prawem zebrania, zgromadzenia lub pochodu albo takie zebranie, zgromadzenie lub pochód rozprasza, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.

Przedmiotem ochrony jest gwarantowana konstytucyjnie wolność zgromadzeń pokojowych i uczestniczenia w nich (art. 57 Konstytucji RP). Niektóre formy zgromadzeń i pochodów wymagają zgody wojewody. Zasady ich udzielania i odbywania określają przepisy ustawy o zgromadzeniach.

Zebrania – spotkania, posiedzenia, zgromadzenia pewnej liczny osób w celach towarzyskich, organizacyjnych czy dla załatwienia innych spraw.

Zgromadzenia – według art. 1 ust. 2 ustawy z 5 lipca 1990 r. – Prawo o zgromadzeniach (Dz. U. nr 51, poz. 297 z późn. zm.) jest to zgrupowanie co najmniej 15 osób, zwołane w celu wspólnych obrad lub w celu wspólnego wyrażenia stanowiska; może to być także ciało reprezentujące określoną społeczność, np. członków stowarzyszenia. Zgromadzenia organizowane na wolnej przestrzeni – dostępnej dla nie określonych imiennie osób (zgromadzenia publiczne) wymagają zawiadomienia organu gminy na 3 dni wcześniej’ pochodu – tzn. zgromadzenia, przemieszczającego się tłumu, manifestacji; udaremnienia – uniemożliwienia, niweczy.

Środkami działania są przemoc lub groźna bezprawna.

Przemocą – przy użyciu siły fizycznej, np. przez zamknięcie pomieszczenia, wyłączenie oświetlenia lub innego źródła energii, blokadę.

Analiza przepisu art. 260 Kodeksu karnego

Zgodnie z treścią art. 260 Kodeksu karnego:

„Kto przemocą lub groźbą bezprawną udaremnia albo zakłóca zebranie niezakazane przez prawo, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2”.

Przepis ten penalizuje dwa różne typy zachowań: udaremnianie przeprowadzenia legalnego zebrania oraz zakłócanie jego przebiegu. Kluczowym elementem przestępstwa jest wykorzystanie przemocy lub groźby bezprawnej, co oznacza, że samo przeszkadzanie w organizacji zebrania bez użycia tych środków nie będzie podlegać sankcji karnej na podstawie tego przepisu.

Elementy przestępstwa z art. 260 Kodeksu karnego

Aby doszło do popełnienia przestępstwa udaremnienia przeprowadzenia legalnego zebrania, muszą być spełnione określone przesłanki:

  1. Zebranie musi być legalne – Przepis dotyczy tylko zgromadzeń, które są zgodne z przepisami prawa. Oznacza to, że organizatorzy muszą dopełnić wszelkich formalności wymaganych przez przepisy prawa, np. zgłosić zgromadzenie w odpowiednim terminie do władz lokalnych.
  2. Przemoc lub groźba bezprawna – Udaremnienie lub zakłócenie zebrania musi odbywać się przy użyciu przemocy (fizycznej interwencji) lub groźby bezprawnej (zapowiedzi użycia siły lub wyrządzenia szkody). Groźba musi mieć charakter bezprawny, czyli być sprzeczna z prawem i skierowana na wymuszenie określonego działania lub zaniechania.
  3. Działanie intencjonalne – Przestępstwo to można popełnić jedynie umyślnie. Sprawca musi działać z zamiarem udaremnienia lub zakłócenia zebrania, świadomie posługując się przemocą lub groźbą.
  4. Skutki prawne – Sankcje przewidziane za to przestępstwo obejmują grzywnę, karę ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2. Wysokość kary zależy od stopnia społecznej szkodliwości czynu, okoliczności jego popełnienia oraz motywacji sprawcy.

Charakterystyka działań kwalifikowanych jako przemoc lub groźba bezprawna

Przemoc w kontekście art. 260 może przybierać różne formy, od fizycznej interwencji (np. blokowanie wejścia na miejsce zebrania, użycie siły wobec uczestników) po niszczenie mienia związanego z organizacją zgromadzenia (np. sprzętu nagłaśniającego, banerów). Istotne jest, aby przemoc miała na celu uniemożliwienie przeprowadzenia zebrania lub zakłócenie jego przebiegu.

Groźba bezprawna obejmuje z kolei zapowiedź użycia siły lub wyrządzenia szkody, której celem jest zastraszenie organizatorów lub uczestników zebrania, aby zrezygnowali z jego przeprowadzenia lub przerwali jego trwanie. Groźby mogą mieć charakter bezpośredni (np. słowne groźby wobec organizatorów) lub pośredni (np. rozsyłanie anonimowych wiadomości mających zastraszyć uczestników).

Przykłady z praktyki sądowej

W praktyce polskich sądów pojawiają się przypadki stosowania art. 260 Kodeksu karnego w kontekście różnych form protestów i manifestacji. Przykładem może być sytuacja, w której grupa osób usiłuje uniemożliwić legalne zgromadzenie poprzez zablokowanie wejścia do miejsca, gdzie ma się ono odbyć, albo użycie przemocy wobec organizatorów. Innym przykładem jest grożenie organizatorom zgromadzenia konsekwencjami finansowymi lub zawodowymi w przypadku kontynuowania działań.

W jednym z wyroków sądowych rozpatrywano sytuację, w której uczestnicy kontrmanifestacji próbowali uniemożliwić przeprowadzenie zgromadzenia organizowanego przez grupę o odmiennych poglądach politycznych. Sąd uznał, że działania te miały na celu udaremnienie zebrania i były sprzeczne z art. 260 Kodeksu karnego, ponieważ obejmowały użycie przemocy fizycznej wobec uczestników zgromadzenia.

Wpływ art. 260 Kodeksu karnego na wolność zgromadzeń

Ochrona prawna przewidziana w art. 260 Kodeksu karnego ma istotne znaczenie dla zapewnienia realizacji prawa do zgromadzeń. Przepis ten zabezpiecza obywateli przed próbami ograniczenia ich wolności przez osoby lub grupy, które nie zgadzają się z treściami głoszonymi na zgromadzeniach. Dzięki temu przepisowi organy ścigania oraz sądy mogą reagować na sytuacje, w których dochodzi do prób uniemożliwienia przeprowadzenia pokojowych zgromadzeń.

Jednocześnie przepis ten wymaga zachowania równowagi pomiędzy ochroną wolności zgromadzeń a prawem do wyrażania sprzeciwu wobec określonych inicjatyw. Kontrmanifestacje i protesty są również formą korzystania z wolności słowa, o ile nie prowadzą do stosowania przemocy lub groźby bezprawnej w celu udaremnienia legalnego zebrania.

Wnioski

Artykuł 260 Kodeksu karnego odgrywa kluczową rolę w ochronie prawa do zgromadzeń w Polsce, zapewniając, że osoby organizujące i uczestniczące w legalnych zebraniach mogą swobodnie korzystać ze swoich praw. Jego istnienie ma na celu zapobieganie nadużyciom ze strony jednostek, które dążą do ograniczenia wolności obywatelskich poprzez przemoc lub zastraszanie.

Mimo tego, że przepis ten pełni funkcję ochronną, jego stosowanie w praktyce wymaga ostrożności, aby nie doprowadzić do nadmiernego ograniczenia prawa do kontrmanifestacji i wolności wyrażania opinii. W kontekście zmieniającej się sytuacji społeczno-politycznej w Polsce oraz rosnącego zaangażowania obywateli w działania społeczne, art. 260 Kodeksu karnego pozostaje ważnym narzędziem zapewniającym równowagę pomiędzy prawem do zgromadzeń a ochroną porządku publicznego.

W przyszłości warto monitorować, w jaki sposób przepisy dotyczące ochrony zgromadzeń będą stosowane w praktyce, aby zagwarantować, że będą one skutecznie chronić prawa obywateli, a jednocześnie nie będą nadużywane do tłumienia sprzeciwu społecznego.

Ocena stanu prawnego

5/5 - (1 vote)

praca magisterska z prawa cywilnego o użytku dozwolonym

Zagadnienie dozwolonego użytku wydaje się być zawiłe dla społeczeństwa. Przepisy nie są jasne nawet dla prawników. W Polsce po prostu przyjęto wzorce zachodnie oraz regulacje porozumień międzynarodowych. Być może czekano na rozwiązania orzecznictwa, jednak tych jak na razie brak. Ranga problemu jest wysoka, a przepisy „porozrzucane” po ustawie i nieostre, zdecydowanie nie ułatwiają interpretacji. Sprawa dotyczy praktycznie większości społeczeństwa, dostępu do twórczości, który jest kluczową sprawą dla rozwoju intelektu.

W porównaniu z innymi państwami rozwiązania polskie nie wypadają ani dobrze, ani źle. Właściwie stosujemy wymagania narzucone nam przez umowy międzynarodowe i nie staramy się ich zmieniać. Z jednej strony zbyt dużo jest niejasności, z drugiej jednak można się obawiać do czego by dokładniejsze interpretacje doprowadziły.

Propozycje zmian

Jak słusznie zauważa Machała, od wprowadzenia dozwolonego użytku w formie przypominającą obecną nastąpiło złamanie dwóch podstawowych barier: zasięgu możliwej eksploatacji i jakości zwielokrotniania.

Na potrzeby omawianych w tej pracy problemów można się pokusić o pobieżną autorską analizę niektórych propozycji zmian:

Co można zrobić cel Przykładowe skutki uboczne
Abolicja na już skopiowane i rozpowszechnione utwory Odżegnanie się od poprzednich problemów i otwarcie „nowego rozdziału”

– z większą kontrolą i po zmianie prawnej

-masowy sprzeciw producentów i dystrybutorów

-pogwałcenie praw konstytucyjnych i majątkowych

Masowy monitoring sieci, punktów ksero etc. Zwiększenie skuteczności egzekucji praw majątkowych – problemy techniczne

– naruszenie prawa do prywatności

– groźba totalitaryzmu

– spadek zapotrzebowania na utwory i technologię

Szybkie reakcje ustawodawców na zmiany w świecie technologii Prawo przystosowane permanentnie do technologii – brak stabilności prawa

– duże koszty badań, ekspertyz, opłacania kadr

– prawo wciąż będzie wzbudzać kontrowersje

Stała współpraca

organizacji

zarządzających pr.

aut. z policją

Zwiększenie skuteczności egzekucji praw majątkowych -groźba totalitaryzmu

-spadek zapotrzebowania na utwory i technologię

-problemy finansowe i kadrowe

-zwiększenie nakładów na organizacje

drastyczna obniżka cen płyt, książek etc. Zachęcenie społeczeństwa do kupowania oryginalnych utworów – „niewykonalne” od strony producentów i organizacji zarządzających

– obawy o spadek dochodów państwa

– wydawcy mogą okazać się niechętni przystosowaniu się do rynku

Zaostrzenie sankcji karnych i obniżenie progu odpowiedzialności Wzbudzenie strachu przed konsekwencjami w społeczeństwie -wg większości badań metoda zupełnie nieskuteczna

-kary nie będą adekwatne do przewinienia

-spadek zapotrzebowania na utwory i technologię

Stała praca nad wynalezieniem skutecznego środka zabezpieczającego Dostosowanie utworu do prawa -duże prawdopodobieństwo niepowodzenia

-duża groźba faktycznego uniemożliwienia użytkownikowi korzystania z uprawnień

-ogromne koszty

 

Zakaz posiadania urządzeń kopiujących utwory Odebranie możliwości tworzenia dobrych jakościowo kopii -pogwałcenie zasady praw nabytych

-niemożność egzekucji

-zacofanie technologiczne, intelektualne i biznesowe

Zakaz wymiany utworów w sieci Ograniczenie dozwolonego użytku -zacofanie technologiczne, intelektualne i biznesowe

-technicznie niemożliwe do skontrolowania

Podreperowanie stanu bibliotek Ograniczenie nielegalnego kopiowania książek i czasopism -nakłady finansowe

Źródło: W. Machała, op. cit., s. 152.

Oto przykłady niektórych propozycji, od których roi się we wszelkiego rodzaju mediach. Niektóre są doprawdy absurdalne. Bardzo modne wśród zachodnich prawników jest opowiadanie się za rozwiązaniem problemów poprzez system licencji. Nasuwa się jednak jedno zasadnicze pytanie: jak realnie połączyć te licencje z utworem? W praktyce ciężko czasem zidentyfikować źródło i autora utworu, więc tym trudniej będzie dochodzić jakiego typu licencja jest do niego przypisana. Rozwiązaniem tego problemu może okazać się tylko i wyłącznie nowa technologia.

Jakie działania można natomiast uznać za skuteczne? Zdecydowanie poprawa stanu bibliotek i zmniejszenie cen utworów (zwłaszcza przy możliwości sprzedaży na odległość i sprzedaży utworu w formie cyfrowej) jest realne. Okresowe korekty prawne (np. lista urządzeń i nośników) również, jednak zasady główne powinny być stałe.

Co jednak bezsprzecznie należy zrobić? Przede wszystkim zwrócić uwagę na fakt, że użytkownik ma szerokie pole manewru. Realnie nie stoi on już na pozycji „kupi- nie kupi” lecz „kupi-nie kupi-ściągnie z Internetu”. Można uznać więc, że nadawcy, twórcy, producenci, organizacje oraz prawodawca mogą zmniejszyć ten proceder poprzez:
  • drastyczną redukcję ilości reklam przerywających utwór audiowizualny w tv i stopniowe wdrażanie telewizji interaktywnej
  • zastąpienie akcji propagandowych uświadamiającymi
  • znacząca poprawę praw konsumenta
  • rewizję okresu obowiązywania majątkowych praw autorskich, który teoretycznie może trwać nawet 150 lat [1].

Jak już wspomniano nic nie stoi na przeszkodzie, by minimalnie podnieść opłaty z urządzeń i nośników. Sceptycznie trzeba podchodzić do propozycji pozbawienia twórców autorskich praw majątkowych, jednak liberalizacja prawa dozwolonego użytku w Internecie niekoniecznie musi odbić się negatywnie na dochodach artystów, a nawet wg niektórych badań może je zwiększyć.

Poza tym artyści mają wiele innych źródeł dochodów, które potrafią zapewnić im znaczące zarobki. Można tu wskazać następujące argumenty:

  • koncerty i przedstawienia „na żywo”
  • nowoczesne kina ze świetną akustyką i obrazem
  • oryginalne produkty zawsze będą cenniejsze, użyteczniejsze, trwalsze, prestiżowe, lepiej będą „prezentować się na półce”- wystarczy porównać wydrukowaną
    i zbindowaną książkę z oryginalną
  • zawsze będą istnieli fani, którzy będą chcieli poprzez kupno oryginalnego utworu wspomagać artystę finansowo, marketingowo i prestiżowo [2] [3] [4]
  • telewizja dzięki relacjom sportowym, wartościowym programom edukacyjnym, rozrywkowym i informacyjnym raczej nie przestanie istnieć w obecnej formie – co za tym idzie nie zrezygnuje też z filmów pełnometrażowych, choć zapewne zmniejszy częstotliwość ich emitowania
  • skoro nie przestanie istnieć telewizja, obroni się też forma „serialowa” utworu audiowizualnego.
  • dodatkowy zysk ze sprzedaży oryginału może pochodzić z akcesoriów do niego – książeczki, figurki itp.: zachęcają do kupna i mają wartość kolekcjonerską i informacyjną.
Nie wspominając już o różnego rodzaju dochodach z reklam, sprzedaży praw do adaptacji, wykorzystania utworu muzycznego w filmie, wywiadów itd., których nie powinno się brać pod uwagę w tym sporze, ponieważ nie są obiektywnym czynnikiem do stymulacji twórczości.

Czy zmieni się zatem aż tak wiele?

Śledząc sam tylko rynek muzyczny można odnieść wrażenie, że zapotrzebowanie na całe albumy maleje, rośnie za to na pojedyncze utwory muzyczne . Dzieje się tak głównie za zasługą pojawienia się na rynku odtwarzaczy mp3 . Natomiast rynek filmowy cierpi chociażby z powodu trwającej od wielu lat praktyki wprowadzania do sprzedaży detalicznej egzemplarzy swoich dzieł po sporym upływie czasu od premiery kinowej. Obecnie trwa to mniej więcej 6-8 miesięcy . Wydaje się, że można ten okres dwukrotnie skrócić bez straty zysków.

W artykule „Better Than Free” Kelly’ego, szeroko komentowanym na świecie, możemy przeczytać jakie wg niego cechy utworu będą decydowały w rywalizacji o konsumenta w przyszłości. Są to:

1. Bezpośredniość – natychmiastowość, czas dostępu; autor jako przykład

2. Możliwość odnalezienia – dostępność na wielkich i łatwych w obsłudze serwerach jest lepsza niż trzymanie tego u siebie na dysku w wiecznym bałaganie – kupując oryginał wiemy, że dostajemy to, czego pragnęliśmy

3. Interpretacja – często kopie są „wyrwane z kontekstu”, nie mają pełnej informacji o utworze, autorze itd. Poza tym sam sposób ich wykorzystania może być różny.

Organizacje i producenci zaciekle bronią poglądu, że poszerzenie użytku prywatnego znacznie uszczupli dochody branży… I tu pojawia się jeden wartościowy wątek w działalności IIPA. Raport z 2006r. wykazuje, że „tylko co dziesiąty użytkownik po pobraniu pirackiej kopii zakupuje oryginał w legalnie działającym sklepie on-line”. Można zatem sobie wyobrazić jak potężnym środkiem bezpłatnej reklamy jest p2p. „Tylko” 10% w samych sklepach on-line! Reklama w pełni rzetelna i „na żądanie”. Warto się w ogóle zastanowić czy istnieje lepszy i skuteczniejszy środek reklamy, zwłaszcza dla utworów.

Kto jednak wie dokładnie jakby wyglądał rynek po liberalizacji dozwolonego użytku prywatnego? Zapewne nikt. Producenci mają prawdopodobnie swoje analizy, skoro tak zaciekle się przed tym bronią. Powszechny jest jednak pogląd w opinii społecznej, że chronią oni głównie swoje interesy, a nie artystów. Najnowsza historia mówi, że radio nie wyparło koncertów, MC radia, telewizja kina, a VHS telewizji… Tak jak nikt nie mógł w roku 1980 przewidzieć zmian politycznych w Europie, w 1990r. rozwoju sieci Internet, tak w roku 2008 nikt nie może przewidzieć jak będzie wyglądało prawo autorskie za następne 10 lat… Warto jednak o tym dyskutować.

Za wszelką cenę należy utrzymać zakaz rozpowszechniania utworów bez zgody twórców dla celów komercyjnych- bez względu na pole eksploatacji. Rząd powinien przemyśleć podatek VAT od utworów, a producenci nowe możliwości dystrybucji. To jedyne trzy pewniki w całej sytuacji.

Internet od powstania w 1969r. jako sieć wojskowa w USA przebył długą i krętą drogę [5]. Dziś można go nazwać najpotężniejszym medium. Warto zastanowić się nad odrębnymi rozwiązaniami w tej sieci, gdyż przysparza ona prawu coraz więcej problemów. Może nawet uzasadniona będzie kodyfikacja prawa Internetu? Barta i Markiewicz już w 1998r. zastanawiali się nad możliwością traktowania sieci jako [7] „innego miejsca” i wprowadzenia tam odmiennego porządku prawnego [6]. Minęło 10 lat od tych rozważań i kłopotów jest coraz więcej, za to możliwości i perspektywa rozwoju ogromne…

Gdyby walka toczyła się tylko między prawem dostępu do dóbr kultury, a prawem twórcy (?) do godziwego wynagrodzenia, sprawa byłaby jaśniejsza. Jednak dochodzi trzeci aspekt- nasza prywatność. Mamy XXI wiek: komputer z dostępem do Internetu stanowi substytut m.in. skrzynki, telefonu, placówki banku, sklepu, maszyny do pisania, magazynu dokumentów i prywatnych fotografii. Możliwość rozszerzonej inwigilacji go może dać wiedzę niemal absolutną o danym podmiocie. Tu nie chodzi o to komu damy taką możliwość, tylko już sam fakt, że ją „damy” będzie ogromnie niebezpieczny, niezależnie jakimi przepisami by tej możliwości nie obwarowano. „Szpiegowanie” nas przez organizacje nie było wcześniej możliwe ze względów technicznych – teraz jest. „Podsłuch internetowy” jest obecnie możliwy tylko za zgodą sądu[8] [9] [10] [11], wydawaną dla specjalnych organów – nawet to rozwiązanie może prowadzić do nadużyć, jak pokazał przykład w Niemczech . Co się może zatem dziać, gdy damy taką możliwość np. tysiącom pracowników organizacji i to bez żadnej zgody sądu?

Potrzebna jest gruntowna analiza prawa autorskiego- być może nawet jego podstaw. Logika jednak podpowiada, że kluczową rolę mogą odegrać… twórcy. Grupa, która w pewien sposób jest wykorzystywana przez obie strony. Ich głos może tu przeważyć. Jeśli w końcu go zabiorą na poważnie.


[1] Ta regulacja może też budzić spore wątpliwości w kontekście art. 6 oraz art. 73 Konstytucji RP.

[2]  Za przykład niech służy nowatorska technologia 3D, która będzie jeszcze przez kilka następnych lat poza zasięgiem domowych użytkowników, a z powodzeniem wchodzi do kin.

[3]  Radiohead nigdy więcej za darmo, 2008, muzyka.onet.pl/0,1740483,newsy.html

[4]  Nowy Wiedźmin po wakacjach,2008,
gry.onet.pl/1744685„Nowy_Wied%BCmin_po_wakacjach,wiadomosc.html ; Nietypowa promocja filmu „Jestem legendą” na DVD, 2008,
gry.onet.pl/1752809„Jestem_legend%B1_na_DVD_Sprawd%BC_si%EA_w_wyzwanm_on_hne,wiadomosc.html

[5]  K. Kelly, Better Than Free, 2008, kk.org/thetechnium/archives/2008/01/better_than_fre.php

[6] R. Spaleniak, Polska pod lupą antypiratów, 2007, di.com.pl/archiwum/15953.html

[7] B. Jung, Rozwój rynku multimediów,[w:] Media, komunikacja, biznes elektroniczny, pod red. B. Junga, Warszawa 2001, s. 178.

[8] J. Barta, R. Markiewicz, Internet…, s. 187.

[9] L. Lessig, op. cit., s. 306.

[10] Ustawa z dnia 6 kwietnia 1990r. o Policji art. 19 ust. 1.

[11] M. Kuźmiński, Licencja na podglądanie, 2007, tygodnik2003- 2007.onet.pl/1547,1412020,dzial.html

Zakres dozwolonego użytku prywatnego

5/5 - (1 vote)

Zakres podmiotowy

Ustalenie zakresu podmiotowego omawianej regulacji jest jedną z najtrudniejszych czynności i jedną z najbardziej spornych kwestii. Ustęp 2 przepisu art. 23 upap wskazuje zaledwie na „krąg osób pozostających w związku osobistym, w szczególności pokrewieństwa, powinowactwa lub stosunku towarzyskiego”. Pole do interpretacji jest zatem bardzo szerokie.

Po pierwsze nie wskazano stopnia pokrewieństwa lub powinowactwa, a interpretowanie tych pojęć przez pryzmat „związku osobistego” jest ryzykowne. Ciężko określić, czy można np. użyczyć egzemplarz telenoweli matce byłej żony, z którą nie rozmawiało się od 5 lat czy też wysłać pocztą internetową artykuł kuzynowi ojca męża ciotki.

Po drugie określenie „stosunek towarzyski” można rozumieć na przeróżne sposoby. W dodatku każda ze stron tego stosunku traktuje go subiektywnie i inaczej, można więc np. uważać za najlepszego przyjaciela kogoś, kto traktuje nas jako zaledwie jednego z kilkudziesięciu znajomych.

Jednak jeszcze bardziej ryzykowne byłoby wyznaczenie jakichś obiektywnych kryteriów przesądzających o istnieniu stosunku towarzyskiego, ponieważ każda relacja międzyludzka rządzi się własnymi prawami. Nie wgłębiając się w problemy psychologiczne ani socjologiczne należy wobec tego uznać taką regulację za jedyną słuszną i każdy przypadek traktować indywidualnie. Zakres podmiotowy można przyjąć za obiektywnie trafny i spełniający społeczne wymagania. Jasno z niego też wynika, że dotyczy wyłącznie osób fizycznych, gdyż tylko one mogą wchodzić w wymienione relacje.

Kłopotów nastręcza jednak więź między internautami. Jest to przede wszystkim problem ostatniej dekady, za to najbardziej kontrowersyjny. Doktryna raczej odrzuca takie relacje w odniesieniu do przepisu art. 23 upap, kiedy internauci nie znają się z „realnego świata”. Wydaje się jednak, że trzeba te poglądy nieco zweryfikować, ponieważ także i na tym gruncie rodzą się przyjaźnie, miłości, a sam Internet chyba można już uznać za jedno z trzech podstawowych- obok poczty i telefonów- sposobów komunikacji na odległość w Polsce, który nie dość, że jest znacznie bardziej urozmaicony, tańszy i dla wielu wygodniejszy, to zapewne w niedalekiej przyszłości zdominuje dwa pozostałe.

Za podważalny można również uznać pogląd, że kręgu towarzyskiego nie mogą tworzyć grupy, związki czy stowarzyszenia, które funkcjonują głównie dla celów zapoznania się z utworami. Bo jak inaczej określić np. siedmioosobowe „kółko filmowe”, które raz na tydzień od pięciu lat ogląda wspólnie filmy?

Należy nadmienić, że zaprezentowane stanowisko – przyjęte w tej pracy – neguje ustalenia doktryny wprowadzone za Rittermanem, iż „(…) podstawową cechą koła prywatnego jest podtrzymanie kontaktu towarzyskiego(…)” a jego członkowie muszą spotykać się towarzysko[1]. Każda grupa społeczna, związek itp. rządzi się własnymi prawami i nie można odmawiać ujęcia jako podstaw przyjaźni czy też koleżeństwa spotkań opartych tylko np. na celach sportowych czy tworzenia muzyki.

Poruszając się po tej – jakże wątłej – granicy, można się jednak zgodzić z Wyjaśnieniem Ministersterstwa Kultury i Sztuki, iż osoby pozostające ze sobą w związku towarzyskim „(…)znają się, podtrzymują więzy towarzyskie(…),” nie są „(…)jedynie grupą formalną bardzo luźno związanych ze sobą osób”[2] [3]. Należy więc to przyjąć jako minimum standardu, w jakim powinniśmy poruszać się interpretując pojęcie „stosunków towarzyskich”. Wypada się również zgodzić z poglądem Machały, że dopuszczalne jest zlecenie wykonania kopii przez uprawnionego osobie trzeciej, jednak przy założeniu, że będzie ona „ślepym narzędziem”, niepodejmującym decyzji co do zakresu, przedmiotu i sposobu eksploatacji.

Zakres przedmiotowy

Przepis art. 23 upap wyłącza spod swojego katalogu zaledwie cztery typy utworów. Są to:

  • programy komputerowe
  • utwory architektoniczne (w zakresie samej budowy wg nich)
  • utwory architektoniczno- urbanistyczne (w zakresie samej budowy wg nich)
  • elektroniczne bazy danych spełniające cechy utworów (poza własnym użytkiem naukowym niezwiązanym z celem zarobkowym).

Odmienne uregulowania programów komputerowych zostaną omówione w dalszej części pracy. Specyfiki utworów architektonicznych i architektoniczno- urbanistycznych broni ich niebagatelna wartość majątkowa . Stosunkowo łatwo też kontrolować takie ograniczenie. Chroniło je już prawo autorskie z 1952r.[4] [5] [6] [7] Kłopotów natomiast nastręcza pojmowanie elektronicznych baz danych, gdyż jest to element stosunkowo nowy w polskim prawie autorskim. Powinno się zatem zaznaczyć na użytek tej pracy, iż, jak wydaje się trafnie, wskazuje Machała, bazy te powinny być utrwalane cyfrowo, a o ich twórczości powinna przesądzać „nieoczywistość doboru danych lub klucza, według którego je zestawiono”. Jest to szczególna forma bazy danych, zatem stosujemy również kryteria dla każdej bazy danych- twórczy charakter zestawienia, doboru i układu oraz kryterium indywidualnej pracy włożonej w jej budowę.

Nie ulega wątpliwości, iż przepis art. 23 upap dotyczy utworów, których prawa majątkowe nie wygasły, co nie znaczy oczywiście, że pozostałe dzieła pozbawione są jakiejkolwiek ochrony.
Każdy utwór wykorzystywany poprzez dozwolony użytek osobisty musi być rozpowszechniony. Za taki uznaje się utwór udostępniony publicznie za przyzwoleniem jego twórcy, któremu z tego tytułu przysługuje prawo do wynagrodzenia. Ustawa nie zakreśla natomiast granic dla pól eksploatacji omawianego unormowania.

Problematyczne jest ujęcie korzystania „z pojedynczych egzemplarzy”. Barta i Markiewicz trafnie wskazują, że „liczba mnoga przyjęta w określeniu >>pojedynczych egzemplarzy<< uniemożliwia sensowną interpretację tego przepisu (nie istnieją przecież np. >>podwójne egzemplarze<<)” . Autorzy ci wskazują, że zawężanie zakresu do „pojedynczego egzemplarza” byłoby sprzeczne z uregulowaniami w innych krajach, restrykcyjne, nieuzasadnione i nieracjonalne. Wg nich należałoby to bardziej tłumaczyć „jako zakaz sporządzania nieograniczonej liczby kopii”[8] [9] [10] [11].


[1]   W. Machała, op. cit., s. 65.

[2]  Wyjaśnienie Ministerstwa Kultury i Sztuki 1996, zn. DPA.024/313/96, [w:] J. Barta, R. Markiewicz, Prawo autorskie. Przepisy. Orzecznictwo. Umowy międzynarodowe. Warszawa 2002,
s.493.

[4]   W. Machała, op. cit., s. 52.

[5]  Przepis art. 22 Ustawy z dnia 10 lipca 1952r. o prawie autorskim, Dz.U. 1952 nr 34 poz. 234.

[6]   W. Machała, op. cit., s. 54.

[7]  Wyjaśnienie Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego z dnia 14 marca 2001r., zn. DP/WPA.024/1/01, [w:] J. Barta, R. Markiewicz, Prawo autorskie. Przepisy…,s.464.

[8]  Wyjaśnienie Ministerstwa Kultury i Sztuki z dnia 26 stycznia 1999r., zn. DP/WPA.024/370/98, [w:] J. Barta, R. Markiewicz, Prawo autorskie. Przepisy…, s.497.

[9]   W. Machała, op. cit., s. 45.

[10] J. Barta, R. Markiewicz, Prawo autorskie i prawa…, s. 63- 64.

[11] Ibidem.